22 paź 2010

:)

a nawet bardzo, bardzo dobrze.

20 paź 2010

19 paź 2010

wielogłos bez harmonii

Co i raz myślę: "nic już mnie nie zdziwi". A potem nadchodzi nowe coś i dziwi. Wydarzenia ostatnich miesięcy i płynący z ambon wielogłos na ich temat to też rodzaj takiego "nowego czegoś". Miało już nie dziwić, a dziwi. Dziś ojciec Tomasz Dostatni OP w wywiadzie dla GW stwierdza, że Kościół nie może mówić głosem wykluczenia i anatemy. To jakaś rewolucyjna nowość, bo anatemę właśnie Kościół wymyślił.

14 paź 2010

lęk przed szczęściem

Mając wszystko, by czuć się szczęśliwa, nie daję sobie do tego prawa. Pod pretekstem, że jutro może być inaczej. Tylko że w ten sposób nigdy szczęścia nie zaznam, bo jutro zawsze będzie niepewne. Leży to w naturze jutra. Czy szczęście miałoby zależeć od złudnego, fałszywego poczucia pewności jutra? Oznaczałoby to, że tylko głupcom wolno czuć się szczęśliwymi. Mam nadzieję, że rozwiązanie leży w "hic et nunc". Dziś, teraz jest pięknie i dobrze. Szkoda marnować tego czasu na obawy o jutro. To rozsądna konkluzja, ale co zrobić z irracjonalnym lękiem, który mówi, że im bardziej dziś się poczuję szczęśliwa, tym boleśniejsze będzie przebudzenie jutro? Może powinnam przestać bać się bólu. W końcu to też życie. Przecież nie jestem w stanie - nikt nie jest w stanie - zrobić nic, by zapewnić mi bezbolesną przyszłość. Żadne gwarancje dane dziś nie uchronią mnie przed jutrzejszym cierpieniem. To, że dziś zabronię sobie szczęścia, również mnie przed nim nie uchroni. Chyba dokładnie wręcz przeciwnie.
Kto by pomyślał, że trzeba się uczyć, jak być szczęśliwym. Że można mieć przed tym takie opory. Że to wcale nie przychodzi ot tak. Czy przypadkiem nie na tym polegał Upadek Człowieka? Że zgubiliśmy umiejętność szczęśliwości?

9 paź 2010

do Taty

Znów ktoś Ciebie nie lubi. Bo jesteś okrutny: dajesz, co wymodlone, a potem zabierasz. Pamiętam czas, gdy tak o Tobie myślałam.
Długi czas.
Przez wiele, wiele lat byłeś dla mnie Bogiem-faszystą. Doktorem Mengele robiącym eksperymenty na ludziach.

Dziś już w Ciebie takiego nie wierzę. Takiego Ciebie nie chcę znać. Jeśli przebywanie przez wieczność z takim Bogiem miałoby być niebem, to ja nie chcę tam iść.
Lęk, że możesz się jednak takim właśnie okazać, czasem się we mnie jeszcze odzywa. Że ukarzesz i potępisz. Na szczęście odzywa się coraz rzadziej i ciszej.
Nie chcę słuchać tego lęku. Zbyt długo grał on rolę mojego sumienia.
Niedawno odnalazłam zaginioną zdolność cieszenia się. Dziś nie będę zatruwała sobie radości obawami przed Tobą. Dałeś mi życie do wykuwania. Wykuję je najlepiej jak potrafię. Kochając i robiąc, co chcę. To ja mam je wykuć. Czas dorosnąć i przestać wyręczać się w tym Tobą.
Wiem, że nie zawsze będzie z górki. Ale nie dlatego, że to Ty rzucasz kłody pod nogi i karzesz za grzechy moje i cudze. Błądzenie też ma głęboki sens. Nie będę żałowała.

8 paź 2010

Wróciłam

skąd - wiem. Z Miasta.
ale dokąd - zobaczymy...