5 mar 2010

Jednorazowa reaktywacja o przemocy w rodzinie

Facebook nie nadaje się do długich dyskusji.

Reaktywuję więc na chwilę bloga, by tutaj (w nawiązaniu do wymiany zdań rozpoczętej na fb) napisać w szczegółach, co sądzę o projekcie nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, oraz o argumentacji przeciwników projektu.

1) Nie napisałam nigdzie i nigdy, że projekt ustawy - taki jaki jest - jest dobry. Uważam, że ma on sporo luk i niedokładności, które należy poprawić. Bardzo się cieszę, że wrócił do komisji.

2) Napisałam i nadal to podtrzymuję: argumentowanie, że dawanie klapsów to nie przemoc; że wtrącanie się państwa w wychowywanie dzieci to totalitaryzm i inwigilacja, oraz sianie paniki, że teraz pracownicy socjalni będą zabierać wszystkim dzieci, uważam za złe. Spotkałam się z reakcjami, które przekonały mnie, że moja intuicja jest słuszna: nie tyle chodziło o merytoryczne przedyskutowanie samych zapisów projektu, co o nadinterpretację tych zapisów w taki sposób, by wykazać, że "oni" (twórcy projektu) dążą do zniszczenia rodziny. A Ci "oni" to oczywiście "lewacy". Usłyszałam, że działam na rzecz tych, którzy są "po drugiej stronie barykady".
We wszystkim, co usłyszałam od moich rozmówców znalazłam dużo ideologii, ale nie znalazłam w ogóle zainteresowania dobrem krzywdzonego dziecka.

3) Dołączam link do wczorajszego sejmowego wystąpienia rzecznika do spraw dziecka. Nie wiem, po której stronie "barykady" on jest, czy jest "lewakiem", czy nie, i w ogóle mnie to nie obchodzi. Obchodzi mnie, czy społeczeństwo jest w stanie coś zrobić, by pomóc krzywdzonym najsłabszym.

http://www.brpd.gov.pl/wystapienia/wyst_rpd_2010_03_04.pdf

Proszę zauważyć, że rzecznik był za tym, by projekt z powrotem odesłać do komisji. Ale jego argumentacja była z gruntu różna.

4) Nadinterpretacja przeciwników projektu polega na tym, że z kilku różnych zapisów: a) że kary cielesne są formą przemocy; b) żeby zbierać informacje (nawet anonimowe) o rodzinach, w których (być może) dzieci padają ofiarą przemocy; c) żeby pracownik socjalny miał prawo odebrać dziecko W SYTUACJI ZAGROŻENIA ZDROWIA LUB ŻYCIA - tworzy się wizję, że od chwili wejścia takiego prawa w życie pracownicy socjalni zaczną zabierać dzieci wszystkim rodzicom, których sąsiedzi donieśli, że mama dała dziecku klapsa. Owszem: projekt musi być doprecyzowany tak, by tego rodzaju nadinterpretacje nie były możliwe. Ale musiałabym uwierzyć, że owi "lewacy" - twórcy projektu są nie tylko diabłami wcielonymi, ale na dodatek zupełnymi debilami, żeby uwierzyć w propagandę, iż właśnie taki był ich cel: za jednym zamachem poodbierać dzieci wszystkim porządnym rodzicom i umieścić je nie wiadomo gdzie, a ich rodziców powsadzać do więzienia.

Tego rodzaju nadinterpretacje i sianie takiej paniki w niczym nie zbliża nas do rozwiązania problemu: jak pomóc maltretowanym dzieciom, których na pewno jest więcej, niż sobie to wyobrażamy.

4) Spotkałam się z argumentem, że projekt to zwalczanie przemocy przemocą. Uważam to za czystą demagogię. Społeczeństwa po to wymyśliły prawo i aparat państwowy czuwający nad realizowaniem tego prawa, żeby uniemożliwić jednostkom dokonywanie czynów powszechnie uznanych za złe. Takich jak zabójstwo, kradzież itd. Do czynów powszechnie uznawanych za złe należą bicie i znieważanie. Jeśli Malinowski uderzy Kowalskiego i nawyzywa go, to Kowalski ma prawo oczekiwać od społeczeństwa, że czyn Malinowskiego zostanie potępiony, a on - Kowalski otrzyma odszkodowanie. I nikt przy zdrowych zmysłach nie dąży do wykreślenia tego rodzaju przepisów z kodeksów prawa, pod pozorem, że państwo się wtrąca do postępowania Malinowskiego.
Dlaczego prawo do obrony przed biciem i znieważaniem przyznajemy tylko dorosłym? Na jakiej podstawie? Dlaczego uważamy, że jeśli "Malinowskiego" zastąpi się "tatą", a "Kowalskiego" – "synem", to oczywista i akceptowana powszechnie ingerencja państwa zmienia się w "inwigilację" i "totalitaryzm"?

5) Tak jak już napisałam: ci sami ludzie, którzy żądają ingerencji państwa w to, czy kobieta urodzi poczęte dziecko, zabraniają państwu ingerować w to, czy kobieta urodzone dziecko bije. Bulwersuje mnie ta dziwaczna niekonsekwencja. W dyskusji nad aborcją wysuwa się właśnie taki argument: państwo (przy pomocy aparatu prawa) powinno chronić najsłabszych, czyli chronić bezbronne dziecko w łonie matki przed samą matką, jeśli postanowi ona pozbawić je życia. Dlaczego od momentu narodzenia dziecku (niemowlak jest równie niewinny i bezbronny jak dziecko nienarodzone) nie miałaby już przysługiwać żadna ochrona ze strony społeczeństwa? Dlatego demagogiczne tezy o "inwigilacji" i "totalitaryzmie" szczególnie mnie gorszą ze strony katolików.

6) Spotkałam się też z inną formą "siania paniki", którą można sprowadzić do takiego zdania: "jak Ci jakiś bezstresowo (=bezprzemocowo) wychowany młodzian da w czapę w ciemnym zaułku, to będziesz inaczej mówiła". Zadziwia mnie w tym momencie żywotność mitu. Ale to już wiemy: mity mają często twardsze życie niż rzeczywistość. Wyrażona powyższym zdaniem teza, że dzieci wychowywane bez kar cielesnych wyrastają na wandali, chuliganów i młodocianych bandytów jest totalnie fałszywa. Co zresztą łatwo udowodnić. Wystarczy przejrzeć kartoteki ośrodków resocjalizacyjnych: prawie wszystkie dzieci dopuszczające się aktów przestępczości pochodzą z rodzin patologicznych i były w nich ofiarami przemocy rodzicielskiej. To nie brak kar cielesnych "tworzy" chuliganów, ale brak zainteresowania ze strony rodziców, brak dialogu, brak miłości. A dawanie klapsów jest zawsze rezygnacją z dialogu. Klapsa się daje, kiedy się nie umie i/lub nie chce porozmawiać z dzieckiem. Klaps to porażka wychowawcza.

Reasumując: nie jestem zwolenniczką projektu ustawy w jego dotychczasowej formie ze względu na brak doprecyzowania różnych pojęć. Ale jestem zdecydowaną przeciwniczką argumentacji, w której próby chronienia najsłabszych przez państwo uznawane są za "inwigilację", a dawanie klapsów uznawane jest za "normalny środek wychowawczy". Takie opinie mnie głęboko oburzają.

2 komentarze:

  1. Oj, Beato, skoncentruj się...
    1. Podaj wreszcie definicję przemocy, bo powtarzanie 100 razy, że klaps przemocą jest nie zmieni rzeczywistości, która temu przeczy. Masz jakieś konkretne dowody na to, że klaps sieje zniszczenie w ciałach i duszach dzieci? Jeśli nie, to przyznaj, że całe Twoje stanowisko oparte jest na wierze a nie na faktach, i co tu dużo ukrywać trąci z lekka fundamentalizmem ("nie bo nie").
    2. Każdy dojrzały człowiek potrafi odróżnić klaps od dania w mordę. Nie słyszałem nigdy, by policja interweniowała w momencie gdy pani Kowalska dała publicznie klapsa panu Nowakowi. Chyba raczej zostałoby to zinterpretowane w kategoriach zachowań seksualnych, ale na pewno nie agresywnych, prawda? Nikt nie twierdzi, że maltretowanie dzieci, czyli bicie o którym piszesz powyżej jest czymś dobrym. O tym nie dyskutujemy.
    3. Sama przyznajesz prawo instytucjom państwowym do stosowania przemocy wobec obywateli, dziwne, bo obywatelom tego prawa nie dajesz. Jesteś osobą, która miała okazję doświadczyć czym się kończy gdy obywatel ma zakaz a państwo może wszystko - żyłaś w takim ustroju. Jak widać tęsknota młodzieńcza pozostała... Ja wolę, gdy obywatele mają prawo, zwłaszcza rodzice do wychowywania swoich dzieci, a państwo ma prawo o tyle o ile rodzina chce i potrzebuje jego interwencji. To się nazywa zasada pomocniczości. Nie dość, że stanowi część Katolickiej Nauki Społecznej to nawet została zaadoptowana przez UE. Więc ustawa będzie najprawdopodobniej sprzeczna z dokumentami unijnymi a już na pewno z naszą Konstytucją.
    4. I na koniec w duchu Wielkiego Postu: czy zastanawiałaś się kiedyś czemu Bóg Ojciec nie ochronił swego Syna przed ludzką przemocą? A Ty chcesz wysyłać kohorty pracowników socjalnych by odbierać Maryjom i Józefom ich dzieci. Proponuję nawiązać do tradycji i zrobić to nocą z pochodniami w rękach. ;)

    Cezar

    OdpowiedzUsuń
  2. I naszła mnie jeszcze jedna dygresja związana z ustawą o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Skoro w relacji rodzina - administracja państwowa umożliwia się administracji interwencję w funkcjonowanie rodziny, czemu nie umożliwić rodzinie, która jest ważniejsza, by mogła reagować podobnie? Czemu nie powstał projekt ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w instytucjach państwowych, np. Domach Dziecka, który zezwalałby rodzinom inwigilowanie tego co się tam dzieje i zabieranie dzieci, wobec których dopuszczono się przemocy. O ileż rodzin zastępczych, którym dziś nie daje się szansy na wychowanie dziecka byłoby szczęśliwych! :)

    OdpowiedzUsuń