5 lis 2009

"Wyglądasz pięknie" - powiedziała mi dziś pewna urocza osoba posługująca się niekiedy pseudonimem Kotus Tłustus. "Nie żebyś kiedyś wyglądała jak zdechła sałata, ale teraz naprawdę świetnie. Skąd ta zmiana? Czyżby jakaś nowa miłość?" - dopytywał Kotus T. "Nic z tych rzeczy" - odpowiedziałam - "i pewnie właśnie dlatego". Bo rzeczywiście, moje zakochania (a jak już kiedyś napisałam - tak samo nie umiem się zakochiwać normalnie, jak Taka Jedna) raczej sprawiały, że marniałam w oczach. Pewnie dlatego, że zawsze i nieodmiennie były bezwzajemne. Ale teraz po ostatnim złamaniu serce zrosło się bez śladu, a ja nawet nieco przytyłam, co natychmiast raczył odnotować mój Kum Profesor. Na miejscu dawnego zauroczenia nie pojawiło się żadne kolejne. I wygląda na to, że są pustki, które natura całkiem nieźle toleruje. Jeśli faktycznie wyglądam niezgorzej, to mam na ten fenomen tylko jedno wytłumaczenie: to musi być efekt zaprzyjaźniania się z samą sobą.

3 komentarze: