30 kwi 2010

na opak

Z każdym dniem cieplej. Z każdym dniem Nowego Życia, które sobie wzięłam. Nie powiem "dostałam", bo ono było od zawsze. Leżało na wyciągnięcie ręki. Tylko brać. No i wreszcie wzięłam. Aż się sama zdziwiłam, że to takie łatwe. Nazwano to "wyjściem z klubu gorszych". I to jest dobra nazwa. Paradoksalnie okazuje się, że im jestem lepsza dla siebie, tym jestem lepsza dla innych. To jakiś dobry rodzaj egoizmu. Odwrotność "poświęcania się", które generuje na ogół tylko gorzkie rozczarowania i nieporozumienia. Gdy się robi coś naprawdę dla siebie, to ma się potem z czego dawać. I od razu robi się cieplej, spokojniej, swobodniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz