18 paź 2009

porozmawiajmy o "Nas"

Cóż mam rzec? Że jesteś nie do pobicia? Że wciąż, po tylu latach, potrafisz mnie jeszcze zaskoczyć? To wszystko banały. Niemniej jestem pod wrażeniem. Nasz prywatny kryzys nie został chyba jeszcze zupełnie zażegnany, ale dowiodłeś, że mnie słuchasz. To dużo. Naprawdę chcę dać Nam szansę. Choć nie ma we mnie zapału. Ani wiary. O miłość nawet nie pytaj. Ale chcę spróbować. Wiesz, że tylko dlatego jeszcze do Ciebie mówię, tylko dlatego przychodzę do Ciebie i tylko dlatego umawiam się z Ojcem B. Na czwartek. Będziesz miał znów okazję coś dla Nas zrobić.
Zaskoczyłeś mnie dziś pozytywnie. Usłyszeć z ambony echo moich własnych myśli to dużo. Zwłaszcza, gdy te myśli bynajmniej nie są cytatami z Pisma. A nawet wydają się iść w przeciwnym do uświęconego tradycją kierunku.
Zaskoczenie ma jednak drugie dno. Bo jeśli faktycznie potwierdzasz moje intuicje, to wyznaczasz mi schadzkę raczej w parku niż w kościele. Nie powiem, żeby mi z tym było źle. Wręcz przeciwnie. Ale też - paradoksalnie - łatwiej mi przez to do Ciebie przychodzić. Szczególnie na Freta. Tam, gdzie nie czuję się atakowana i dobrze mi być sobą.
No i chyba chcę Ci podziękować. Za to, że jednak chyba Ci zależy, skoro na tyle się zgadzasz. Może jednak nie jest jeszcze z Nami tak źle...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz