27 lip 2009

osobowość zależna

Jest takie zaburzenie osobowości. Słowo daję! Mówimy o ZABURZENIACH.
I jak się to ma do prania mózgu, które przez naście lat fundowała nam Sekta karmiąc w nas poczucie zależności, bezradności, nieufności do siebie samego?
Być może niektórym wybitnie aroganckim indywiduom ten rodzaj prania mózgu by się akurat przydał. Do utemperowania owej sławetnej pychy.
Tak się jednak składa, że większość znanych mi ofiar prania mózgu w Sekcie to byli właśnie DPD (dependent personality desorder). Czyli przyszli tam, gdzie utwierdzano ich w ich skrzywieniu.
Powinnam powiedzieć "przyszliśmy".

Ale to nieważne. Było. Olim. Już nie jest. Hic et nunc jestem "wybita na niepodległość".
I to się dziś liczy. Początek nowego dnia, nowego tygodnia, który mogę i chcę kształtować jako niezależna, dorosła i autonomiczna osoba.
Zdolna do kształtowania świata wokół pięknie i dobrze.
Co więcej czuję, że Bóg (ten Mój, nie ten cudzy) też dokładnie tego chce.
Jego nie cieszą ludzie ubezwłasnowolnieni, "zinfantylnieni", zależni.
Nie cieszą Go żadne "kadłubki" (kto otarł się o Sektę, będzie wiedział, o czym piszę). Gdyby Go cieszyły nie byłby Ojcem i to Dobrym Ojcem. Byłby psychopatycznym tyranem. A takiego boga nie chcę znać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz