2 sie 2009

I znów księżyc

Bo w tym jest właśnie sens. W księżycu na sierpniowym niebie, w sierpniowym nocnym powietrzu rozgrzanym i pachnącym drzewami. W światłach Warszawy, która jest kochana i piękna. W muzyce. W tej słodkiej urodzie życia i stworzenia. I stwarzania. W uśmiechach i rozmowach ze zrozumieniem. W Dwójce, która ciągle jeszcze nadaje i mówi pięknie. I gra pięknie. W smakach letnich - pomidorach i bazylii. I w radości podlewania surfinii na własnym balkonie.

Dziś dostaję odpowiedź na pytanie sprzed lat. Na bolesne pytanie o sens życia, w którym człowiek tylko cierpi, a potem umiera. Przed laty odpowiedź dano mi fałszywą. Odpowiedź, która dużo we mnie zniszczyła. Ale nie bezpowrotnie na szczęście.

Dziś odkrywam, że gdybym nie istniała, nie zobaczyłabym księżyca, nie usłyszała muzyki Lully'ego, nie posmakowała pomidorów z bazylią. Byłaby to niewyobrażalna strata. Dla tego księżyca, dla piękna i radości - warto było. Warto jest.

Monika Żeromska we wspomnieniach z powstania mówi, że dotknęła wtedy własnej granicy przerażenia i własnej granicy radości. Sens nie jest zatem w bólu i strachu. Sens jest właśnie w zachwycie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz