1 sie 2009

Godzina W

Niedawno minęła wśród wycia syren. I wśród corocznego rozgrzebywania ran i wkołomaciejowego rozważania, czy dobrze zrobili, że wydali ten rozkaz, czy źle? Patrioci czy głupcy? I czy powinniśmy czcić tę klęskę, czy o niej zapomnieć? I czy w ogóle to na pewno była klęska?

Ciekawe, że oni nad tym nie debatowali. Rozkaz padł, więc poszli padać. Choć zdaje się, że wątpliwości ich nachodziły (wystarczy poczytać poezje Baczyńskiego). Ale obowiązek żołnierza był sprawą nadrzędną. Ciekawe, czy dziś jeszcze ktokolwiek myśli w takich kategoriach? W kategoriach obowiązku i posłuszeństwa rozkazom. Może się mylę, ale wydaje mi się, że nie ma dziś takich ludzi. Każdy rozkaz zostałby dziś najpierw poddany wielogodzinnej dyskusji. A potem wszyscy by się rozeszli do domów pokłóceni.

Wiem na przykład, że ja sama nie mam w sobie nic z posłusznego rozkazom żołnierza (mimo tej całej osobowości zależnej). I nawet się tego nie wstydzę, ani nie żałuję. Po prostu tak jest. I myślę sobie, że ten Pierwszy Sierpnia to z każdym rokiem coraz bardziej ukłon w stronę świata, którego już nie ma. W stronę sposobu myślenia, który jest już historią. Tak jak feudalizm czy tańczenie walca. Ludzkość naprawdę się zmienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz